(edited)
DE EN FR ES PL
Zamówienia realizujemy i wysyłamy w ciagu 24 godzin. Darmowa wysyłka na terenie Polski od 200zł

Bikepacking zimą

grudzień 08, 2016

Bikepacking zimą

Ekipa Fed by Wild odbyła bikepacking'ową wyprawę na "grubasach" w Góry Stołowe. Mięliśmy okazję porozmawiać o tej przygodzie z uczestnikiem i autorem zdjęć Adamem Klimkiem.

 

Co przekonało cie do Fat Bike'ów?

Ich grube opony. 
A tak na serio to moim zdaniem są to jedne z najbardziej uniwersalnych rowerów MTB, oczywiście świetnie spisują się również na piaskowych równinach czy polach śnieżnych, nie koniecznie w górach.
Mitem jest, że są ociężałe i ciężko się na nich jeździ. Wbrew pozorom opory toczenia nie są tak duże jak by się mogło wydawać. Dobre markowe rowery ważą w okolicach 11-13 kg więc to świetna waga jak na taki gruby rower. 
Fatbike'i świetnie spisują się w każdych warunkach, latem na wyschniętych korzeniach i większych kamieniach, jesienią czy wiosną w dużym błocie są nieocenione i oczywiście na śniegu. Natomiast należy pamiętać z tym śniegiem że fatbike to nie skuter śnieżny i jeśli mamy głęboki kopny śnieg to nie pojedziemy, chyba że z dużej górki albo przepaści!
Podczas naszych wyjazdów używamy rowerów Farley Trek'a, który łyka na jednej ramie opony od 3.8, 4.5 a nawet 5 cali. To daje naprawdę szeroki wachlarz możliwości takiemu grubasowi. Fatbike'i są również bardzo wygodne jeżeli jeździ się na niskim ciśnieniu, gruba opona “wybiera” nierówności jak amortyzator.

Chciałbym opisać jeszcze jedną zasadę o której należy pamiętać i która jest kluczowa aby cieszyć się z jazdy na Fatbike'u. Jeśli jedziemy po drobnym szutrze, bez większych kamieni czy po prostu leśnej ścieżce, wtedy żeby uniknąć nadmiernego oporu jaki daje szeroka opona dopompowujemy oponę tak żeby była twarda. Taki zabieg powoduje że opory toczenia takiego grubasa są zniwelowane do minimum i rower idzie jak po szynie. Jeśli mamy do pokonania błoto, śnieg, piasek, czy trudny teren to odpuszczamy powietrza i wtedy mamy do dyspozycji niesamowitą trakcję, kontrolę i rower przejedzie po wszystkim.



Dlaczego rowery zimą?

Od jakiegoś czasu krąży takie powiedzenie że sezon rowerowy trwa cały rok. I to jest prawda. Zima jak dla mnie jest jedną z ulubionych pór roku na bikepacking'owe wyjazdy. Przyroda jest bardziej “dzika”. Jest ciszej, znacznie mniej ludzi w górach, nie trzeba wozić wody, ponieważ leży ona na ziemi i jest czysta, chyba że akurat trafimy na żółty śnieg ale jak to powiedział stary niedźwiedź do swojego synka “nie jemy żółtego śniegu”  (śmiech).
Nie trzeba iść w zaparte i robić kilometrów aby znaleźć się w fajnym miejscu. Rozbijanie namiotu w śniegu jest łatwiejsze. I ogólnie zimowe wyjazdy są po prostu zupełnie inne niż w pozostałe części roku.


Po raz pierwszy wybraliście się na tego typu rowerach w Góry Stołowe. Jak było?

To był fantastyczny wyjazd, tak na prawdę to był nasz pierwszy wspólny bikepacking'owy wypad. Rowery spisały się znakomicie, wszystko zagrało idealnie. A poza stroną rowerową jak się później okazało to był dla Sebastiana (tego Rumcajsa z brodą) pierwszy w życiu nocleg w namiocie zimą. 

Łukasz i ja znamy się od lat i przeżyliśmy mnóstwo zimowych górskich przygód. Doświadczenie w spaniu w jamach śnieżnych czy chińskim namiocie ze stelażem w środku zdobywaliśmy w czasach gdzie większość naszych rówieśników włącznie z nami mogła sobie tylko pomarzyć o polarze czy kurtce z goretex'u. Zaopatrzeni w specjalnie wzmocnione przez nasze mamy dżinsowe spodnie, anoraki i pionierki, oraz puszki z mielonką przemierzaliśmy bezkres każdych dostępnych gór w Polsce i na Słowacji.
Dla nas wyjazd w Góry Stołowe to była czysta przyjemność, mieliśmy najlepszy możliwy sprzęt, ubrania, rowery, jedzenie oraz trafiliśmy na niesamowite warunki śniegowe oraz oszałamiające miejsce jakim są Błędne Skały. Dodam że Sebastian od razu złapał bakcyla i od tej pory tworzymy wspólnie prawdziwy “dream team”.


A co z pozostałym ekwipunkiem który zabraliście ze sobą? Co jest najażniejsze podczas tego typu wyprawy?

To jest pytanie na małą książkę, ale opowiem o kilku rzeczach które od razu przychodzą mi do głowy. Jeśli czytelnicy będą chcieli bardziej szczegółowych odpowiedzi to zapraszam do kontaktu z nami osobiście.

Od początku po kolej:
Moim zdaniem ważne jest odpowiednie dobranie toreb na rower w których wozisz większość sprzętu, czyli “uprząż” na kierownice w którą wkładasz wodoodporny worek, torba trójkąt w ramę, oraz torba podsiodłowa. Używamy na naszych wyprawach niezawodnych i moim zdaniem jednych z najlepszych dostępnych rozwiązań na rynku z  Triglav BikepackingOczywiście dobry i w miare lekki namiot.
Kuchenka do gotowania, dla nas najlepiej sprawdza się system MSR wind boiler- (jak dla mnie to nie jest kuchenka, tylko perfekcyjnie zaprojektowane urządzenie do gotowania wszech czasów).
Dobry ciepły śpiwór, używamy świetnych puchowych śpiworów z Pajak Sport.
Karimata w naszym przypadku to materace neo air z Thermarest, który jak dla mnie jest wynalazkiem za który powinni dostać nobla.  
Buty są również kluczowe, używamy butów Bontrager OMV, bardzo ciepłe z wewnętrzną wkładką w której możesz chodzić w namiocie albo w schronisku a zewnętrzna skorupa gwarantuje nieprzemakalność w każdych warunkach. Dobra kurtka i spodnie, dobrane do warunków śniegowych, jeśli jest sucho i zimno to rzeczy nieprzewiewne i ciepłe, oddychające a jak jest mokro to konieczna jest dobra warstwa nieprzemakalna i oddychająca.
Kluczowa jest kwestia oddychalności tkanin, ponieważ jak się nadmiernie spocisz to przy niskiej temperaturze pot zamarza w tkaninach i nie jesteś w stanie się odpowiednio rozgrzać. Wiec trzeba bardzo dbać o odpowiednią wentylację jak i kadencje jadąc na rowerze.


Macie jakiś specjalny sposób na spakowanie tego wszystkiego na rower?

 Zimą, podczas mrozu grzebanie w torbach które są skompresowanie dość mocno przy pomocy klamer i troków nie jest przyjemne, jedyny szybki dostęp mamy do trójkąta w ramie i do plecaka więc tam trzymamy sprzęt do którego potrzebujemy szybki dostęp. Jeśli chodzi o trójkąt w ramie, to kuchenka do gotowania oraz ciężkie rzeczy jak klucze do roweru itd. W plecaku lekkie rzeczy jak zapasowa czapka, rękawiczki, kurtka puchowa, czołówka, porcja jedzenia Lyo



No właśnie, co z jedzeniem?

          Foooouuuuuuuoodddddddd jak to mówią Amerykanie (śmiech)

Napoleon Bonaparte powiedział “żołnierze maszerują na żołądkach” kto jak kto ale Francuz, strateg i niesamowicie doświadczony człowiek ujął to w punkt. Jedzenie to klucz i tyczy się każdej wyprawy rowerowej, czy jakiejkolwiek innej aktywności na świeżym powietrzu. Ważne jest aby było smaczne, zdrowe, dostarczało niezbędnego “paliwa” dla organizmu, nie “nudziło" się, było lekkie, nie wymagało gotowania i najlepiej w jednorazowych paczkach z których można jeść. To wszystko dostajemy od Lyofood.

Mamy swój sprawdzony patent na ograniczenie przestrzeni, jeśli jedziesz na dłuższy wyjazd i musisz zabrać więcej jedzenia liofilizowanego to możesz przesypać kilka torebek do woreczków foliowych, które zajmują znacznie mniej miejsca niż oryginalne opakowania. Po prostu używasz opakowań z poprzednich posiłków. Zimą zazwyczaj jest dookoła jak w lodówce wiec nie musisz się obawiać że resztki jedzenia się zepsują w torebkach “przechodzonych”. To rozwiązanie może wydawać się dość hardcorowe ale się sprawdza. Trzeba jednak pamiętać, że przesypane jedzenie z torebkach foliowych trzeba zjeść w pierwszej kolejności ponieważ po otwarciu oryginalnych opakowań i złapaniu wilgoci jedzenie może się szybciej zepsuć.
Dla nas jedzenie od LYO to jedna z podstawowych, najlepszych i najbardziej przydatnych rzeczy na wyprawach. Jedzenie to podstawa podstaw a tu mamy genialny smak, pewność najwyższej jakości i odpowiednio zbilansowany posiłek adekwatny do wydatku energetycznego. Nie wspomnę o owocach LYOsmoothies!  które po prostu rozwalają system, a w zimie w śniegu w namiocie podczas jedzenia masz wrażenie, że znalazłeś się na tropikalnej wyspie a opakowanie z Lyo podaje ci długowłosa egzotyczna piękność.



Ale nie samym Lyo człowiek żyje :) Na wyprawy zabieramy również polską suszoną wołowinę, jakieś rodzynki trochę batonów no i oczywiście najważniejsze albo prawie najważniejsze. Każdy z nas ma ze sobą małą piersióweczkę z czymś naprawdę mocnym, bo wiadomo płyn waży i zamarza. Odpowiednia ilość procentów jest tutaj niezbędna po pierwsze żeby ograniczyć ilość płynu a co by działało skutecznie, a po drugie co by nie zamarzło podczas dużego mrozu.

 

Co zapamiętałeś z tej przygody?

Was MASSIVE!!!  (śmiech)
Przede wszystkim niesamowite warunki śniegowe, oszałamiające miejsce jakim są Błędne Skały i permanentny rechot który nam towarzyszył od początku do końca wyprawy.

 

Wyprawę w Góry Stołowe odbyliście by przetestować rowery i sprzęt przed kolejnymi projektami. Czy możesz nam powiedzieć coś więcej o kolejnych przedsięwzięciach?

Tak to właściwie było prawie rok temu. Za nami nasza największa wspólna i jak dotąd najdłuższa wyprawa zimowo/wiosenna w Bieszczady, oraz kilka innych wypraw które odbyliśmy w ciągu całego roku. Mamy mnóstwo ciekawego i dość “egzotycznego" materiału z różnych zakątków Polski i Europy, którymi pewnie w niedługim czasie będziemy Was “zasypywać”.

Na naszym blogu, znajdziecie bieżące informacje o nas i naszych projektach.

 





Zostaw komentarz